środa, 25 stycznia 2017

Od Shinyi I

- Eee... - przez jakąś sekundę przypatrywałem się scenie za plecami Akashi'ego, w której to policjanci prowadzili za sobą jakiegoś faceta, którego nigdy przedtem nie widziałem. - Po prostu chodź, Akashi-kun - pociągnąłem go za rękaw, odwracając wzrok w stronę, z której przyszedłem. Tam też zacząłem iść, lecz po chwili nieznacznie zmieniłem kierunek, uświadamiając sobie, że nie ma sensu znowu przeskakiwać przez mur, jeśli można normalnie przejść przez bramę. Jak "normalny człowiek". Uśmiechnąłem się. Ktoś mi raz tak kiedyś powiedział... Tylko kto to był...?
- Shin-chan! - usłyszałem znajomy głos, który sprawił, że porzuciłem łapanie się niejasnych wspomnień z dzieciństwa. Nagle podniosłem głowę i rozejrzałem się po okolicy. - Znowu odleciałeś - upomniał mnie ten sam głos, należący do Akashi'ego.
- Tak? Przepraszam - spojrzałem się na niego i puściłem rękaw jego kurtki.
Chłopak westchnął.
- No nieważne... Gdzie chciałeś pójść?
Musiałem wyglądać teraz jak idiota, jeśli w jego oczach nie wyglądałem tak cały czas. Złapałem się za brodę i lekko przechyliłem głowę, próbując to sobie przypomnieć. Pustka. Opuściłem rękę i wzruszyłem ramionami, ponownie przepraszając kolegę.
- Więc pozwolisz, że już pójdę? Mam coś do zrobienia. Do zobaczenia, Shin-chan.
- Na razie, Akashi-kun - odpowiedziałem. Lekko machnął ręką w moją stronę, odwracając się. Stałem w miejscu i patrzyłem się za nim, gdy odchodził.
- Muszę chyba mieć jakieś problemy z pamięcią... - mruknąłem do siebie, poprawiając kremowy szalik. Wsadziłem ręce w kieszenie i poszedłem do domu.
****
Szósta rano. Stałem przy kuchence, bełtając pałeczkami do gotowania jajka na omlet. Na patelni zaczęło skwierczeć mięso, wrzucone nań kilka minut temu. Przygotowanie bento zajmuje mi zazwyczaj około czterdziestu minut, potem wrzucam ubrania do pralki i idę sprzątać. Kilka minut przed wyjściem wieszam pranie, a potem już idę do szkoły. Tak też było i teraz.
Wyszedłem z domu i, nie zwracając uwagi na ciemniejące chmury, popędziłem ile sił w nogach w kierunku szkolnego budynku. Za długo czyściłem kanapę, lecz nie mogłem tak po prostu wyjść, zostawiając ją z ciemniejącą plamą sosu sojowego.
Pokonałem ostatni zakręt w lewo i ujrzałem swoją szkołę. Zostały dwie minuty do dzwonka, więc lekko zwolniłem, nie chcąc wparować do środka jak jakiś szarżujący byk. Gdy tylko powziąłem to postanowienie, zauważyłem Akashi'ego. Szedł spokojnym krokiem z nieodgadnioną miną. Chcąc się przywitać, zawołałem:
- Akashi-kun! - odwrócił się w moim kierunku. - Oha...!
Poczułem na nosie kroplę deszczu i od razu mój krzyk ucichł. W jednej sekundzie, moje ciało wraz z ubraniami i plecakiem zamieniło się w wodę i uderzyło o ziemię z głośnym pluskiem. Po chwili intensywnej wizualizacji własnego ciała, znowu wyglądałem jak przedtem.
- Co ten deszcz?! - krzyknąłem ze zdziwieniem w stronę nieba. Po tym popatrzyłem na Akashi'ego, którego mina była bezcenna.
- Pierwszy raz żeś to widział? - Pokiwał głową. - To normalne, więc się nie... - Zadzwonił dzwonek. - Później ci powiem, jak będziesz chciał! Teraz biegnijmy, żeby się za bardzo nie spóźnić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz